Początek tomiku Blizny. Książkę kupisz na stronie: https://ostatniasobotalata.pl/sklep/blizny/

1.

Nigdy nie kasuję z telefonu numerów zmarłych.
Na wszelki wypadek. Nie wiem jaki; może ktoś zmarły musiałby się ze mną skontaktować w jakiejś niecierpiącej zwłoki sprawie, a ja bym nie wiedziała, kto dzwoni? I nie odebrała, bo może to znowu bank. Albo jeszcze gorzej. Fotowoltaika.
Czy po tamtej stronie jest w ogóle zasięg?
Zmieniam aparaty i kopiuję książkę telefoniczną, nie aktualizując numerów. Jakoś mi niezręcznie usunąć numer do babci czy do teściowej. Że już nie wspomnę o numerze do mamy. Pół biedy wykasować go z telefonu, ale jak wykasować go z głowy?

 

2.

Przez pierwsze tygodnie po śmierci ojca dzwoniłam do niego, żeby zapytać, jak odetkać umywalkę albo wywabić plamę z czerwonego wina, bo zapominałam, że nie odbierze. Teraz też czasem dzwonię, tylko po to, żeby jeszcze raz powiedzieć na głos: TATO. Tylko to. Nagrywam mu na pocztę głosową litanie kretyńskich wiadomości. Mam nadzieję, że nikt ich nigdy nie odsłucha. Mam nadzieję, że on je odsłuchuje.
Tato, czy jak się zacina klucz, to można wlać do zamka WD40?
Tato, nie umiem właściwie przykręcić deski klozetowej.
Tato, zatkał mi się zlew, dlaczego nigdy mi nie pokazałeś, jak naprawić to cholerne kolanko?
Tato, zdałam egzamin z anatomii, a byłeś taki sceptyczny!
Tato, dlaczego to ciasto drożdżowe nie chce rosnąć? Zrobiłam wszystko tak, jak kazałeś.
Tato, skręciłam rękę w łokciu i naprawdę, naprawdę potrzebuję pomocy.
Czy to ma jakieś znaczenie, że nie dałyśmy mu do trumny telefonu? Został skremowany, więc i tak nie miałoby to większego sensu. Mamie włożyłam ukradkiem chusteczki higieniczne, latarkę, bo panicznie bała się ciemności, i aparat telefoniczny. Bez ładowarki. Już trudno, musi sobie jakoś poradzić. Zresztą jak ma jakąś sprawę, to śni się mojej siostrze.

 

3.

Mama dzwoniła do mnie często. Wcześniej. Zanim mi umarła. Słyszałyśmy się każdego dnia, czasem częściej niż raz. Zwykle miała dla mnie kilka ostrzeżeń pogodowych, smogowych albo drogowych. Albo jakieś przemyślenia na temat tego, jak powinnam żyć, wychowywać dzieci, pracować i postępować. A najczęściej: czego nie powinnam robić. Ta lista była bardzo długa.

  • Nie powinnam nosić takich krótkich sukienek. Powinnam założyć na siebie coś porządnego.
  • Nie powinnam jechać.
  • Nie powinnam pozwalać swoim dzieciom na coś, na co im pozwalałam (na wyjazd, nocowanie u koleżanki, jedzenie śmieciowego żarcia, zdjęcie czapki, wspinanie się na drzewo – wstawić dowolne).
  • Nie powinnam jeść grzybów, bo mogą się okazać trujące.
  • Nie powinnam jeść lodów przed obiadem.
  • Nie powinnam robić tego, co kocham, bo zadaniem kobiety jest wychować dzieci.
  • Nie powinnam odchodzić od człowieka, który mnie niszczy, bo dzieci muszą mieć pełną rodzinę i mogę się chyba trochę poświęcić.
  • Nie powinnam stawać w swojej obronie w pracy, bo pokorne cielę dwie matki ssie.
  • Nie powinnam się tak ubierać.
  • Nie powinnam nosić takich włosów.
  • Nie powinnam pisać scen erotycznych. W ogóle nie powinnam pisać.
  • Nie powinnam wychodzić wieczorami.
  • Nie powinnam się z nim spotykać.
  • Nie powinnam jej ufać.
  • Nie powinnam mieć koleżanek w pracy.
  • Nie powinnam mówić o seksie.
  • Nie powinnam wracać późno.
  • Nie powinnam się złościć.
  • Nie powinnam pragnąć czegoś innego.
  • Nie powinnam tyle czytać.
  • Nie powinnam pić.
  • Nie powinnam chodzić sama.
  • Nie powinnam brać kota.
  • Nie powinnam brać psa.
  • Nie powinnam pić tyle kawy.
  • Nie powinnam rzucać studiów.
  • Nie powinnam się angażować.
  • Nie powinnam robić prawa jazdy, bo się do tego nie nadaję.
  • Nie powinnam się zakochiwać, bo taki mężczyzna jak on nigdy nie zakocha się w kimś takim jak ja.
  • Nie powinnam się zaprzyjaźniać, bo zostanę zraniona.

To ostatnie to akurat prawda.

 

kolaż 01

 

4.

 

 

 

 

 

 

Jest jeszcze numer telefonu do córeczki.

 

5.

Chciała sobie kupić sukienkę. Nie mogłam odmówić. Nienawidzę zakupów. Nienawidziłam zakupów z nią. Ale są sytuacje, prawda? No i tak chodziłyśmy po sklepach, wspólny spacer pod jasnymi światłami galerii handlowej. Nuda. Wszędzie jednorazowe szmaty. Marudziła: ta za krótka, ta za długa, ta bez rękawów, ta za mało elegancka, ta za bardzo elegancka, ta ma falbanki, ta ma ciapki, ta ma zły kolor, ta za obcisła, ta za szeroka i tak dalej, i tak dalej. Żadna jej się nie podobała. Nie namawiałam jej na nic, szukałyśmy sukienki idealnej. Żeby się nie gniotła, żeby nie miała dekoltu, żeby dobrze leżała, żeby nie obciskała, żeby była piękna.
– Czy mogę coś doradzić? – zapytała miła ekspedientka.
– Za drogo – odpowiedziała mama, naburmuszona, bo nie cierpiała nadgorliwych ekspedientek.
– A to na okazję jakąś pani szuka?
– No, na okazję.
Zaczęłam się okropnie śmiać.
– Mama szuka sukienki na okazję pogrzebu.
– Och! – podchwyciła ekspedientka, a jej spojrzenie pobiegło natychmiast ku wieszakowi z czarnymi ubraniami. – Idzie pani na pogrzeb?
– Nie zrozumiała pani – odpowiedziałam, wciąż rozbawiona do łez. – To mama będzie leżeć w trumnie.
Zamilkła, ale to zezłościło moją mamę jeszcze bardziej. Zaczęła tupać nogami jak dziecko.
– Nie śmiej się! To poważna sprawa! Nie mogę umrzeć, dopóki nie kupię sobie sukienki na śmierć!
No, ale w końcu znalazła tę sukienkę.

 

kolaż 2

Książkę kupisz na stronie:
https://ostatniasobotalata.pl/sklep/blizny/

Maja Margasińska

Maja Margasińska

Pisarka, poetka, producentka teatralna, recenzentka. Autorka powieści Skąd wieje wiatr (Rebis, 2010) i Ballada o Czarnym Romanie (wyróżnienie specjalne w konkursie „Wydaj wszystkich swoich bohaterów“ Grupy PWN), opowiadań (Lust, 2022), sztuk teatralnych – adaptacji Hamleta dla dzieci (2016, Teatr Groteska w Krakowie), Houston, mamy problem!, O psie Kasztanie, który został detektywem, Przygoda niewielka Guzika z Pętelką (2017, Teatr Dom w Łodzi), Nie tak dawno temu i prawie naprawdę (2017, Teatr Precedens 11 w Warszawie), współautorka słuchowiska Szepty rzeki (2020, PR2).

Prywatnie mama dwóch synów: cispłciowego Antoniego i transpłciowego Juliusza. Gdyby można było poślubiać fikcyjne postacie, z pewnością wyszłaby za Sherlocka Holmesa.